Skoro stres ma nas wspomagać, to co takiego się stało? Co się zmieniło? Dlaczego większość z nas myśli o stresie, jako o swoim wrogu, a nie sprzymierzeńcu?
Serce wali nam z całą mocą, ręce drżą, twarz blednie i robi się sucho w ustach, a pot systematycznie skrapla się na skórze. Nie dość, że musimy stawić czoła trudnej sytuacji, to jeszcze "musimy" walczyć ze stresem. No właśnie - czy rzeczywiście musimy? Jak to się dzieje, że reakcje, które mają nas wspomagać stają się dla nas dodatkowym obciążeniem, trudnością, przeciwnością? Czyżby nasz organizm działał przeciwko nam?!
Nie, nasze ciało jest mądre w swoich reakcjach. A w każdym razie przez tysiące lat robiło to, co dawało nam największe szanse wyjścia z opresji.
Często gdy doświadczamy stresu, myślimy o nim jakby był naszym wrogiem, dodatkowym ciężarem, który musimy dźwigać w chwilach, kiedy i tak jest nam już wystarczająco ciężko. Jak wówczas, kiedy spotyka nas coś nieoczekiwanego, coś ważnego dzieje się wbrew naszym chęciom i mimo wysiłków i rozkazów, jakie ślemy sobie w myślach, nasze ciało zdaje się nas nie słuchać.
Tymczasem ono uważnie słucha, tyle, że innej części naszego mózgu. Tej ewolucyjnie znacznie starszej niż myślenie - i nie reagującej na racjonalne polecenia. Pewnie dlatego większość z nas myśli o stresie, jako o swoim wrogu, a nie naturalnym sprzymierzeńcu.
Rozwiązanie tego dylematu związane jest z naturą stresu. Jak zauważa Robert Sapolsky (neurolog, antropolog, badacz stresu), zapadamy współcześnie na zupełnie inne choroby, umieramy również z innych powodów, niż nasi przodkowie. Dla całego świata zwierząt największym, codziennym “zmartwieniem” są fizyczne zagrożenia - atak drapieżnika, rany odniesione w walce o codzienne przeżycie, zdobycie pożywienia i wody, by nie umrzeć z głodu i odwodnienia. My też jesteśmy częścią tego świata. A jednak nasze typowe, codzienne zmartwienia drastycznie się różnią od tych, jakie są udziałem wszystkich pozostałych gatunków. Pęd życia, potężny ruch uliczny, terminy zadań, relacje rodzinne, sprawy zawodowe, finanse. To problemy, które są głównym źródłem stresu ludzi (w naszej części świata).
Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że przez setki tysięcy lat nasze życie diametralnie różniło się od tego, jak wygląda ono dzisiaj, łatwiej będzie nam zrozumieć dlaczego pakiet reakcji stresowych przestaje być adekwatny w tych - skrajnie innych - warunkach.
Typowa stresowa sytuacja, jaka jest udziałem zwierzęcia - atak naturalnego wroga - wymaga błyskawicznego działania. Organizm włącza wówczas jedną ze strategii - walcz lub uciekaj. Przy każdej z tych opcji konieczna jest pełna mobilizacja wszelkich dostępnych zasobów i możliwości organizmu.
Kiedy zebra napotyka na swojej drodze lwa, możliwe są tylko dwa scenariusze - albo uda jej się uciec i przeżyje (jeśli oczywiście nie padnie w wyniku odniesionych ran), albo padnie łupem lwa. W jednym i w drugim przypadku jej stres się zakończy.
W pierwszym przypadku zastąpi go ulga i regeneracja (konieczna, po czasie maksymalnej mobilizacji i wysiłku), w drugim ulga będzie udziałem lwa (ma co jeść lub czym nakarmić potomstwo), zaś stres zebry zakończy się wraz z momentem jej śmierci. Brutalnie proste i bardzo prawdziwe.